Statystyki demograficzne w Polsce odnotowują czwarty rok z rzędu negatywny przyrost naturalny, który przekracza granicę sześciu cyfr. Zgodnie z tym alarmującym trendem, populacja kraju osiągnęła liczbę, jakiej ostatnio doświadczyliśmy w 1987 roku. Obserwując te dane, nie można zaprzeczyć, że obecny stan polskiej demografii jest daleki od idealnego. Warto przypomnieć, że były czasy, gdy liczba mieszkańców Polski notowała coroczny wzrost o nawet pół miliona osób.
Według najnowszych oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, ludność Polski do końca września 2023 wynosiła 37 milionów 677 tysięcy. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy liczba ta zmniejszyła się o około 130 tysięcy osób. W okresie od stycznia do września na świat przyszło blisko 210 tysięcy dzieci, co oznacza spadek o 25 tysięcy w porównaniu z poprzednim rokiem. W tym samym czasie zmarło 303 tysiące osób, co składa się na silnie negatywną dynamikę przyrostu naturalnego.
Obserwując te dane, nie da się ukryć, że sytuacja demograficzna w naszym kraju systematycznie się pogarsza. Termin „katastrofa demograficzna”, który pojawia się coraz częściej w komentarzach, nie wydaje się być przesadą. Pełny obraz tych drastycznych zmian można zobaczyć, patrząc na sytuację z szerszej perspektywy czasowej. W tym kontekście pomocne jest świeżo opublikowany rocznik demograficzny, który pozwala porównać obecne liczby z danymi sprzed kilkudziesięciu a nawet kilkudziesięciu lat i sięga aż do końca II wojny światowej.
Po raz ostatni Polska odnotowała tak niską liczbę mieszkańców, jak obecnie, w roku 1987. Wówczas jednak mieliśmy do czynienia z dodatnim przyrostem naturalnym, a populacja kraju rosła. Jak pokazuje rocznik GUS, ten proces trwał praktycznie bez przerwy od końca drugiej wojny światowej. W 1946 r. liczba obywateli Polski wynosiła około 23,7 mln, natomiast 40 lat później – 37,7 mln.